Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyczekiwana Armia Czerwona w Wągrowcu. Tak wydarzenia z 1945 roku zapamiętała zmarła w 2019 roku Barbara Bieniada

Arkadiusz Dembiński
Arkadiusz Dembiński
Pani Barbara nad jeziorem w Wągrowcu w czasie II wojny światowej
Pani Barbara nad jeziorem w Wągrowcu w czasie II wojny światowej arch. Marcin Bieniada
Armia Czerwona w Wągrowcu była oczekiwana przez wągrowczan. Tak wynika z relacji Barbary Bieniady, którą podzielił się jej syn - pan Marcin. Jego mama zmarła w 2019 roku. Przez wiele lat była związana z ziemią wągrowiecką.

23 stycznia 1945 roku do Wągrowca wkroczyła Armia Czerwona. W kolejną rocznicę tych wydarzeń na naszych łamach przypomnieliśmy opis tamtych wydarzeń. - Najważniejsze zdarzenie w życiu mojej mamy. Gdzieś tam pewnie stała koło tego czołgu - napisał w komentarzu pod naszym artkułem Marcin Bieniada.

ZOBACZ TAKŻE

Wiersz dla Wojska Polskiego

Mama pana Marcina zmarła 24 stycznia 2019 roku. Znaczny okres w jej życiu, jak relacjonuje aktualnie jej syn, upłynął jej właśnie na ziemi wągrowieckiej.

- Barbara Bieniada z domu Wudzińska, urodziła się 20 listopada 1932 roku w Wągrowcu w woj. poznańskim.
Jej ojciec Jan Wudziński jako niemiecki żołnierz w I wojnie światowej został ciężko ranny (postrzał w oko)
w Bitwie nad Marną w 1914 r. Dzięki wysokiej rencie inwalidzkiej z Niemiec, oraz dzięki własnej przedsiębiorczości dorobił się sporego majątku w okresie międzywojennym, dlatego pierwsze lata życia upłynęły małej Basi w beztroskiej atmosferze - relacjonuje pan Marcin.

W rodzinnych relacjach przetrwały między innymi wydarzenia z sierpnia 1939 roku kiedy to na chwilę przed wybuchem II wojny światowej w Wągrowcu pojawiły się polskie oddziały. Jak relacjonuje pan Marcin, 6-letnia wówczas jego mama wyrecytowała im wiersz Adama Mickiewicza "Śmierć pułkownika", o Emilii Plater.

- Kilka dni później w wyniku niemieckiego bombardowania zburzony został dziadka dom wraz z restauracją, sklepem kolonialnym i hotelem. Co Niemcy dali, to Niemcy zabrali. W czasie bombardowania, rodziny na szczęście nie było w domu. Okupację Basia spędziła w ciężkich warunkach. Była to wielka degradacja w porównaniu z idyllą
przedwojennych lat - wspomina pan Marcin.

Oczekiwana Armia Czeronwa

Jak wynika z relacji mężczyzny, która powstała na podstawie wspomnień jego mamy, mieszkańcy Wągrowca z utęsknieniem po latach wojny, w 1945 roku wyczekiwali nadejścia Armii Czerwonej.

- Udręczeni niemiecką butą i arogancją mieszkańcy Wągrowca z utęsknieniem czekali na Armię Czerwoną, szykowali dla niej jedzenie, gotowali zupy. Gdy wreszcie nadjechali, konno, czołgami i pieszo, Basia rzucała im kwiaty pod nogi, a oni stawali by pogłaskać ją po głowie. Zaraz też recytowała im wiersze, a to Rosjanie potrafią docenić jak mało kto. Z perspektywy trochę zniemczonych wielkopolskich Polaków byli bardzo malowniczy. Pięknie śpiewali, niektórzy mieli harmoszki, inni czapki na bakier z wystającym lokiem, waciaki, niezliczone ilości zegarków na rękach, buty filcowe bez podeszwy, dzięki którym cicho biegli wzdłuż murów szukając wroga. Ale ktoś, kto powiedział parę słów po polsku przestawał być dla nich wrogiem. Ich dowódca, Pułkownik gwardii Andriej Paszkow został śmiertelnie ranny niedługo potem i zażyczył sobie, by pochować go w Wągrowcu, bo nigdzie na szlaku bojowym nie spotkał się z taką życzliwością ludzi - opisuje mężczyzna.

Co ciekawe, jak wynika z relacji pana Marcina, jeden z Rosyjskich żołnierzy - porucznik Lońka zakochał się w siostrze jego mamy - Łucji i przysyłał jej trofiejne pończochy z frontu. Wojskowy nie doczekał się jednak końca wojny. Zginał pod Berlinem.

Pomagała innym

Po wojnie mama pana Marcina, pani Barbara, ukończyła LO w Wągrowcu. Potem poszła na studia.

- Została felczerem, czyli pół pielęgniarką, pół lekarzem. Zawodu tego dzisiaj już nie ma. Pracowała przez ok. 40 lat, na początku w pogotowiu ratunkowym w Wołowie na Dolnym Śląsku - tam frontowi sanitariusze nauczyli ją tego fachu, pracowała też w kopalni soli w Wapnie w Wielkopolsce, potem w różnych przychodniach. Najdłużej, ok 18 lat, w przychodni w warszawskiej Radości - opisuje po latach jej syn.

Jak relacjonuje pan Marcin, jego mama bardzo lubiła swoją pracę.

- Miała w sobie dużo empatii. Była lubiana przez pacjentów i przez koleżanki w pracy. Pracowała na całym etacie, oprócz tego prowadziła dom i wychowywała dwoje dzieci, a po przejściu na emeryturę również swoją wnuczkę - wyjaśnia.

Pasja do książek

Jedną z pasji pani Barbary, która w 1958 roku wyszła za mąż za Zbigniewa Bieniadę były książki.

- Uwielbiała poezję. Czytała i recytowała wiersze, z których dużo znała na pamięć. W dzieciństwie zadręczała mnie recytowaniem "Kwiatów Polskich" Juliana Tuwima. Potem jej ulubionym poetą stał się Zbigniew Herbert. Jako starsza już osoba bez trudu zintegrowała się w falenickim Kole Miłośników Literatury - wyjaśnia jej syn.

Jak wspomina pan Marcin, jego mama przez większość swojego życia, z racji przeżyć związanych z wojną miała niechęć do Niemców.

- Niechęć ta przeszła jej definitywnie dopiero w 2017 roku, gdy pojechałem z nią na wycieczkę do Berlina, do tego Berlina, w którym jej ojciec Jan Wudziński czasem bywał, miedzy innymi był w nim na pogrzebie Róży Luksemburg. Wracając powiedziała; - "Jacy oni wszyscy byli dla nas mili". Tak mamo, Niemcy też potrafią być w porządku, tak jak Rosjanie z gwardyjskiego pułku Andrieja Paszkowa i wszyscy inni ludzie na ziemi - przyznaje pan Marcin.

Pani Barbara zmarła 24 stycznia 2019 roku.

Pani Barbara nad jeziorem w Wągrowcu w czasie II wojny światowej

Wyczekiwana Armia Czerwona w Wągrowcu. Tak wydarzenia z 1945...

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto